Małe, ale małopolskie
Treść
Zamknięcie mleczarń to nie tylko utrata pracy, to także brak możliwości sprzedaży mleka - mówiła wicewojewoda Jadwiga Nowakowska
- Nie możemy powielić tego błędu, jaki zrobili Włosi przed wstąpieniem do Unii Europejskiej. Teraz ich mleczarstwo leży na łopatkach i nigdy się nie podniesie. Wszelkie zaś produkty sprowadzane są przez Alpy z Niemiec - ostrzegał prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Miechowie Leszek Nitwinko.
Wczorajsze spotkanie z udziałem wojewódzkich ekspertów z tej branży, Zarządu i Rady Nadzorczej OSM oraz samorządowców powiatu i Gminy Miechów miało odpowiedzieć na pytanie, w jakim miejscu znajduje się małopolskie mleczarstwo i czy będą spełnione unijne wymogi do końca grudnia 2006 roku. Mówiono także o kwotach mlecznych i funduszach strukturalnych wspierających ten sektor gospodarki.
- Na mapie "mlecznej" Polski Małopolska zajmuje ostatnie miejsce. Zaszłości, rozdrobnienie gospodarstw, małe zakłady to dzienny skup mleka od 600 do 700 tysięcy litrów. Na wschodzie czy północy dzienny skup to 1 milion litrów. Jest to małe mleczarstwo, ale nasze, wojewódzkie; stąd musimy je osłaniać i chronić - rozpoczęła wicewojewoda Jadwiga Nowakowska.
- Tych 27 zakładów "białej" branży w naszym województwie to około 27 tysięcy rolników. Zamknięcie zakładu utożsamia się z utratą pracy, ale też brakiem możliwości sprzedaży mleka przez 27 tysięcy rolniczych rodzin. Stąd z taką troską myślimy o małopolskim mleczarstwie - kontynuowała.
Dobre warunki rozwoju swoich gospodarstw będą mieli po wstąpieniu Polski do UE producenci mleka. Polska będzie mogła skupić i przerobić 8,5 mln ton mleka rocznie plus 464 tys. ton tzw. sprzedaży bezpośredniej, a także 416 tys. ton rezerwy restrukturyzacyjnej, którą będzie można uruchomić w 2006 roku, jeśli dojdzie do dalszego znaczącego spadku konsumpcji mleka w gospodarstwach rolnych. Jest to kwota znacznie wyższa od obecnych możliwości produkcyjnych (w 2002 roku polskie mleczarnie przerabiały ok. 7,4 mln ton mleka). Obowiązujące w UE stałe ceny pozwolą wyliczyć dochody producentów: cena mleka klasy extra w skupie wzrośnie o ok. 30 proc. (do 1,30 zł za litr).
Trzeba się tu jednak dostosować do wymogów unijnych - czas mija 31 grudnia 2006 roku. Jak mówił wojewódzki lekarz weterynarii Krzysztof Ankiewicz, 50 mleczarń w kraju musi poczekać na dostosowanie, 11 poprosiło o okres przejściowy (i te otrzymały zgodę) do końca 2006 roku, 3 w ogóle nie podjęły procesu restrukturyzacji, co jest jednoznaczne z wkalkulowaniem likwidacji tych zakładów.
Jak w tym odnajduje się miechowska OSM, mówił jej prezes Leszek Nitwinko. Najpierw przypomniał krótko obchodzącą w tym roku 80-lecie istnienia spółdzielnię, której rodowód sięga 1923 roku.
- Skup prowadzony jest z terenu 19 gmin. Dziennie skupujemy w miesiącach letnich 80 tysięcy litrów mleka. Cechą naszej bazy mleczarskiej jest znaczące rozdrobnienie, stąd dodatkowy koszt: utrzymanie wozaków. Cena każdego litra mleka obciążona jest 5 groszami "wozowego". W roku 2002 udzieliliśmy 555 kredytów na łączną kwotę 1 miliona 457 tysięcy złotych. Trochę więc zastępujemy banki... - mówił prezes.
Średnio zatrudnionych jest w OSM 221 pracowników (przeciętna płaca brutto 1462 zł na miesiąc). Zakład przy ul. Prusa produkuje dziennie 80 ton wyrobów w ponad 70 rodzajach za kwotę 360 tys. zł. Taka wielkotowarowa gospodarka, zdaniem prezesa Nitwinki, jest konkurencyjna wobec wiodącego mleczarstwa niemieckiego. Stąd zabiegi, obawy i podchody naszych zachodnich sąsiadów.
Ale by być konkurencyjnym, trzeba inwestować i unowocześniać posiadaną bazę. Zakończony przez OSM program inwestycyjny wartości 1,2 mln zł był w połowie dofinansowany z unijnego programu SAPARD. To dostosowanie firmy do wymogów unijnych będzie w wydaniu miechowskiego zakładu trwać do końca 2006 roku.
- Na taki wydatek - bo najpierw samemu trzeba wyłożyć całą kwotę - stać tylko lepiej prosperujące spółdzielnie. Trzeba było jakoś wysupłać ten 1 milion 200 tysięcy złotych na zaplanowanie i wykonanie "problemu" inwestycyjnego. Zrobiliśmy to i teraz czekamy na zwrot. Cieszę się - wskazuje na to chociażby obecność Państwa - że małopolskie mleczarstwo jest widoczne, wspomagane i doceniane. Myślę, że naszej spółdzielni uda się spełnić wszystkie warunki, by być konkurencyjnym zakładem - zwrócił się do zaproszonych gości prezes Leszek Nitwinko.
Mimo iż fundusze SAPARD-u to "trudny pieniądz" dyrektor Małopolskiego Oddziału Regionalnego ARiMR Krzysztof Kosiński zachęcał do korzystania z tego programu unijnego.
We wczorajszej debacie nad przyszłością miechowskiego i małopolskiego mleczarstwa wzięli m.in. udział Stanisław Siemek i Wojciech Skomorucha z Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, Zbigniew Nowak z ARR, dyrektor MODR w Karniowicach Marcin Duljan, powiatowy lekarz weterynarii Marian Włudzik oraz starosta i burmistrzowie Miechowa.
(Dziennik Polski)
Autor: MiRo
Tagi: Małe ale małopolskie